W Listach do Muzy odnajdujemy spojrzenie młodego Zbigniewa Herberta: na swoją pierwszą miłość, na siebie, na poezję.

EMILIA OLECHNOWICZ

Listy do Muzy, pisane przez młodego Zbigniewa Herberta do Haliny Misiołek, w intencji wydawcy miały ułożyć się w Prawdziwą historię nieskończonej miłości. Tymczasem stanowią raczej casus prawny i edytorską przestrogę. Wydane niestarannie, bez wiedzy i zgody spadkobierców, z pogwałceniem prawa autorskiego, zostały decyzją sądu wycofane z rynku księgarskiego.

Zasługują jednak na uwagę, ponieważ dają czytelnikowi niepowtarzalny wgląd w życie poety jeszcze przed wydaniem debiutanckiego tomu Struna światła. W listach do tej, którą pod koniec życia nazwał swoją Pierwszą Wielką Opuszczoną, ujawnia ówczesne troski, nadzieje, uczucia i obawy. W ten sposób wyłania się szczególny portret artysty z czasów młodości. Korespondencja rozpoczyna się w końcu roku 1950, kiedy Herbert dzieli swój czas między pracę w Sopocie i studia filozoficzne w Toruniu. Trwa do połowy lat 50., kiedy Herbert mieszka już w Warszawie, studiuje filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i publikuje pierwsze wiersze. I właśnie tamten formacyjny okres – czas stawania się poetą – został zapisany w listach do Haliny Misiołkowej.

We wrześniu 1954 roku, tuż po swoich 30. urodzinach, Herbert wyznaje: to rzeczywiście moment przełomowy. W dzienniku zapisałem „odtąd już wszystko będziesz powtarzał”. Czy będzie to okres najbardziej twórczy i najciekawszy, nie wiem. I dalej pisze: W momencie przekraczania smugi cienia dostałem korekty. Po przeczytaniu tych niby moich wierszy wiem teraz, że nie są tak dobre, jak mniemałem. To bardzo wstrząsające doświadczenie czuć się odbitym przez maszynę drukarską. […] Teraz widzę, że z tym, co zrobiłem, nie przepłynę na tamten brzeg. To zresztą całkiem nie osłabia napięcia i nadziei.

Ówczesnym wątpliwościom Herberta towarzyszy refleksja, której ton przywodzi na myśl późniejszą o blisko 40 lat Elegię na odejście pióra atramentu lampy: pismo nasze jest miękkie i bardzo przylega do wzruszenia; pismo maszynowe jest próbą obiektywizacji, ale jakże dalekie jest od surowego rysunku czarnej wąskiej linii na białym papierze.

W Listach do Muzy odnajdujemy więc spojrzenie młodego Herberta: na swoją pierwszą miłość, na siebie, na poezję. W tym spojrzeniu wyczytujemy pewność i zwątpienie, nadzieję i ból, melancholię i równowagę. W czasie lektury, na naszych oczach, Herbert staje się poetą.

Zbigniew Herbert, Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości, Małgorzata Marchlewska Wydawnictwo, Gdynia 2000